Urodziłem się w Wałbrzychu. Mając zaledwie 2 latka zamieszkałem w Zgorzelcu. Jestem z tym miastem związany już ponad 55 lat! Tylko w okresie studiów mieszkałem w sumie przez 5 lat we Wrocławiu. A choć teraz od pewnego czasu mieszkam w wiosce graniczącej ze Zgorzelcem to nadal w nim pracuję. Dlatego chciałbym czytelnikom w trzech odsłonach przybliżyć to miasto, które jest mi tak bliskie .
Zgorzelec to historycznie część Goerlitz. Nysa przebiegała tak, że rynek i zasadnicza część zabudowy starego miasta znajdowały się po stronie Niemieckiej. Nasza (powojenna) część to były wschodnie przedmieścia tego dużego i pięknego i nie zniszczonego w trakcie ostatniej wojny miasta. Muszę jednak przyznać, że pomimo iż Zgorzelec zaledwie zbliżył się do liczby ok. 40 tys. mieszkańców (w tym samym czasie Goerlitz dobijało do 80 tys) to nie spotkałem się z kimś w Polsce kto nie słyszałby lub nie wiedział gdzie to miasteczko leży. Powodów tego stanu rzeczy – oprócz znacznie wyższego w tamtych czasach poziomu wiedzy ogólnej naszych obywateli – było kilka. Trudno dzisiaj ocenić, który atut Zgorzelca był najważniejszy. Bo też waga ta zależy od tego kto i w jakim aspekcie dokonuje oceny. Dlatego kolejność przedstawionych poniżej historycznych źródeł chwały Zgorzelca należy traktować dowolnie i wynika ona z mojego poglądu na tę kwestię.
Pierwszym i najważniejszym była granica. A właściwie przejście graniczne – drogowe i kolejowe do Niemiec. Przez Zgorzelec przejeżdżały tysiące aut w tym ciężarowych i autobusów na zachód. Jeździły też międzynarodowe pociągi z Warszawy i Krakowa do Paryża, Frankfurtu na Menem, Drezna. To tu był duży Urząd Celny. Swą siedzibę miał też batalion Wojsk Ochrony Pogranicza (później przemianowany na Straż Graniczną). W szczytowych latach przez miasto przejeżdżało i przekraczało granicę nawet 20 tys aut dzienne! Cała południowa Polska lub osoby wybierające się do południowych części Niemiec i innych państw o podobnej szerokości geograficznej przekraczały granicę w Zgorzelcu. Kolejki do granicy (zwłaszcza na początku lat 90-tych) były gigantyczne. Ciągnęły się od ul. Piłsudskiego, przez Kościuszki, Lubańską, Zamiejsko Lubańską aż do Łagowa! W latach 90-tych do obsługi spedycyjno – celnej adoptowano plac i budynki przy ul. Francuskiej tworząc terminal spedycyjny Faktor. Sam zajmując się niewielkim eksportem tu właśnie odprawiałem samochody z towarem do Niemiec. W ten sposób auta ciężarowe najpierw wjeżdżały do miasta od strony południowej przez ul. Orzeszkowej, by następnie po odprawie stanąć do opisanej wyżej kolejki. Z przejściem granicznym związana była kariera zawodowa mamy. Najpierw pracowała ona w Polskim Związku Motorowym – delegaturze granicznej, a później (do uzyskania renty i emerytury) po stronie niemieckiej w ORBISIE.
Sława naszego granicznego miasteczka rozszerzona została też o zakres handlowy. Zwłaszcza pod koniec lat 80 –tych na naszym targowisku obsługującym głównie obywateli NRD zrodziła się nie jedna fortuna. Wiklina, kryształy, odzież jeansowa, kasety magnetofonowe to przykłady najbardziej chodliwych towarów. Na początku lat 90-tych zjawisko było tak duże, że w soboty łóżka polowe lub folie z towarem rozciągnięte były na placu między ul. Traugutta i A. Krajowej, a także nawet wzdłuż ul. Armii Krajowej i Getta. Właściwe targowisko ciągnące się wzdłuż torów klejowych pomiędzy AK i II AWP zostało wówczas też powiększone o plac od strony II AWP. Pod koniec świetności handlowej naszego miasta sam wystawiałem towar w wymienionych wyżej miejscach.
W latach 90-tych rozpoczęła się też mniej chwalebna sława przygranicznego miasta. Była to chmara Rumuńskich obywateli koczujących po parkach w oczekiwaniu na przerzut przez zieloną granicę. Wtedy też powstało kilka znanych w kraju gangów, trudniących się przemytem alkoholu, fajek i kradzionych aut. Te ostatnie kradziono w tamtym czasie, w mieście na potęgą. Rozkwitały agencje towarzyskie. Porachunki gangów stanowiących odnogi polskich mafijnych organizacji przenosiły się na ulicę. Były strzelaniny, zabójstwa, pościgi. Dobrze, że ten czas już się skończył.
Innym powodem sławy Zgorzelca były odbywające się w tym mieście różne uroczystości państwowo propagandowe związane z dwoma obszarami. Pierwszy to układ Polska – Niemcy i zacieśnianie więzów między naszymi narodami. Drugi to obchody rocznic związanych z II wojną światową i forsowaniem Nysy Łużyckiej. 6 lipca 1950 roku w obiekcie Powiatowego Domu Kultury odbyło się spotkanie premierów Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej Józefa Cyrankiewicz i Niemieckiej Republiki Demokratycznej Otto Grotewohla. Szefowie rządów złożyli podpisy pod „Układem o wytyczeniu ustalonej i istniejącej granicy państwowej między Polską a Niemcami.” I chociaż sama przeprawa wojsk nie nastąpiła w Zgorzelcu lecz w północnej części naszego powiatu to na terenie naszego miasta powstał duży cmentarz żołnierzy II AWP uczestniczących w tym wydarzeniu i walczących w naszym rejonie. Pochowano na nim 3408 żołnierzy poległych w kwietniu i maju 1945 r (wg. innych źródeł pochowanych jest tu 3 396 osób, wg. jeszcze innych są tu 3392 groby, w których spoczywa 3420 żołnierzy). Ich mogiły zdobią jednakowe, betonowe krzyże grunwaldzkie. W 1976 roku stanął przy cmentarzu pomnik Orła Piastowskiego. Jest to największa wojenna nekropolia w Polsce.
Kolejną rzeczą, z którą kojarzony był i jest Zgorzelec to Turów. Kopalnia z Elektrownią (dziś należące do PGE) zatrudniały w czasach PRL-u ok 10 tys. Jeśli dodamy do tego zewnętrzne firmy kooperujące z tymi zakładami to niewiele było na tym terenie rodzin nie związanych z tymi zakładami. Dla pracujących i ich rodzin właśnie to miasto (obok Bogatyni) stanowiło sypialnię i miejsce codziennego życia. Elektrownia ze swoją mocą 2000 MW była największą w kraju. Zdystansowały ją dopiero Kozienice i Bełchatów, do których wyjechało sporo doświadczonych pracowników z Turowa. Tato przepracował w elektrowni ponad 40 lat od 1962 do 2002 r – gdy przeszedł na zasłużoną emeryturę. Z tego też względu zawsze byłem emocjonalnie silnie związany z tym zakładem. Z elektrowni byłem wysyłany na zakładowe kolonie (byłem na nich 8 razy), jeździłem na wczasy do energetycznych ośrodków. W każde wakacje ok. miesiąca (będąc w ogólniaku i na studiach) spędzałem w Ośrodku Elektrowni w Złotnikach Lubańskich.
Maszynowym zapleczem dla Kopalni była zaś utworzona w Zgorzelcu Fabryka Maszyn i Urządzeń Górnictwa Odkrywkowego FAMAGO (później KOPEX). Ten zakład zatrudniał też kilkaset pracowników – głównie mieszkańców Zgorzelca. Kombinat Turoszowski miał największe znaczenie ekonomiczne dla naszego regionu. Osiedla, przedszkola, żłobki, Górniczy Dom Kultury, ośrodek Witka to tylko niektóre z działalności tego molocha w naszym mieście. 4 XII o 6:00 ulicami miasta – w tym ul. Broniewskiego, przy której mieszkałem maszerowała Orkiestra Górnicza czyniąc pobudkę mieszkańcom. Drugi pochód odbywał się popołudniu. Ponieważ w tym dniu są imieniny mamy – było to jakby podwójne święto. Zawsze cisnęły mi się łzy ze wzruszenia gdy jeszcze po ciemku z pochodniami maszerowali górnicy ze swoją orkiestrą. Obchody tego święta w – nieistniejącym niestety już dzisiaj – Górniczym Domu Kultury Kubuś przy u. Armii Krajowej trwały niemal cały grudzień.
Ogromnym powodem „sławy” naszego miasta były jednostki wojskowe. Zgorzelec miał nie tylko przedwojenne tradycje górnicze. Nasza część Goerlitz była dzielnicą garnizonową z licznymi niemieckimi koszarami. Po wojnie zainstalowały się tu nasze, polskie wojska. Oprócz wymienionego wyżej WOP-u była tu Brygada Artylerii Armat, Pułk Artylerii Przeciwlotniczej, Kompania Chemiczna, Pułk Rozpoznania Radioelektronicznego. Dwuletnią, obowiązkową dla każdego zdrowego mężczyzny w tamtych czasach odbyło w Zgorzelcu wiele tysięcy mieszkańców różnych , często bardzo odległych miast i wsi naszego kraju. Na przysięgę do swych synów przyjeżdżały rodziny z całej Polski. W mieście było zielono od mundurów, samochodów i innego sprzętu wojskowego. W samym centrum była pralnia garnizonowa (obecnie na tym gruncie stoi stacja Shela). Natomiast przy skrzyżowaniu ul. Domańskiego, Konarskiego, Partyzantów i Staszica działało duże kasyno oficerskie. Cywile też mogli tam zjeść obiad. Odbywały się tam również dansingi, na które już jako dorosły facet sam chodziłem. Na wszystkich uroczystościach państwowych w mieście była obecna wojskowa orkiestra dęta.
Kolejnym wyróżniającym Zgorzelec atrybutem był sport. W ramach Klubu Sportowego „Turów” działały liczne sekcje, z których aż trzy wspięły się na wyżyny polskiego sportu. Pierwsza to prężnie działająca sekcja brydża sportowego, które drużyna w 1970 grała w II lidze. Drugą była działająca od 1962 r sekcja bokserska, kierowana od 1963 r. przez Zenona Stefaniuka. W 1967 r drużyna weszła już do I ligi bokserskiej, w 1968 r zdobywa tytuł drużynowego wicemistrza Polski, a walczący w barwach Turów Roman Rożek (waga papierowa) przez cztery sezony zdobywa mistrzostwo Polski. Pięściarz ten dwukrotnie wystąpił na mistrzostwach Europy za każdym razem zdobywając brązowy medal, a w 1972 r wziął udział w reprezentacji kraju na olimpiadzie w Monachium. Innym mistrzem kraju (z 1971 r) będącym zawodnikiem Turowa był Jan Żeleźniak (waga lekka). Sekcja ta została rozwiązana w 1990 r. Jednak najbardziej znaną jest sekcja koszykówki powstała w ramach GKS Turów w 1964 r. W roku 1978 klub awansował do ekstraklasy, gdzie występował tylko przez jeden sezon. Dopiero w 2004 roku – wywalczył mistrzostwo I ligi i uzyskał awans do ekstraklasy. Od 2007roku jako „PGE Turów Zgorzelec” większość sezonów (łącznie z 2013 r) kończył jako vice- mistrz kraju.
To tylko najważniejsze wg. mnie atuty naszego miasta, które sprawiały, że Zgorzelec był znany w całym kraju. Jest oczywiście jeszcze kilka innych powodów, dla których to miasto miało i ma ponad lokalną sławę. Historia Zgorzelca od 1949 roku nierozerwalnie związana jest z Grecją. W tym to roku Polska przyjęła ok. 14 000 greckich i macedońskich uchodźców (komunistów i ich rodziny), z czego 9000 tys. osiedlono w Zgorzelcu. Żyli tu i pracowali. Ja sam w ogólniaku, w klasie miałem kolegę Greka Kostka. Znałem też jego o rok starszą siostrę Mariannę. Sympatyczni ludzie. W latach 80-tych większość z Greków powróciła do swego kraju. U nas zawsze byli Grekami, a tam są postrzegani jako Polacy. Nie mają łatwo (ten syndrom znany był mojej babci Stefani, która przez Niemców postrzegana była jako Polka, a przez Polaków jako Niemka). Do dzisiaj w Zgorzelcu i okolicach – szacuje się, że mieszka ok. 200 osób Greków. Należy do nich Christos, którego inwestycje na rynku zgorzeleckim w nieruchomości i ich rewitalizacja zasługują na wielkie uznanie. Znanym zgorzelecczaninem z greckim pochodzeniem jest też Nikos Ruskietos piosenkarz, twórca i organizator Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki Greckiej w Zgorzelcu. Impreza ta odbywa się w czerwcu, w amfiteatrze miejskim od 1998 r. W Zgorzelcu też przy znacznym wsparciu lokalnej społeczności greckiej została wybudowana w latach 2001-2002 prawosławna cerkiew parafialna. Znajduje się przy Placu Świętych Konstantyna i Heleny (dawniej część ulicy Lubańskiej).
Powiat nasz ma trójgraniczne położenie Czechy (Czechosłowacja, Niemcy (NRD) i Polska (PRL). Dlatego też przez nasz teren przebiegały często – niezmiernie w tamtych latach popularne – kolarskie Wyścigi Pokoju. Nawet zdarzały się finisze etapów na naszym stadionie! Wielu mieszkańców Zgorzelca (przynajmniej kilkuset) pracowało wówczas legalnie w zakładach pracy w NRD i Czechosłowacji. Niektórzy wypracowali sobie nawet tam świadczenia emerytalne. U naszych sąsiadów brakowało ciągle rąk do pracy, a nasi chętnie się tam zatrudniali. Dawało to możliwość zdobywania zaopatrzenia dla swych rodzin na niemieckim i czeskim rynku. Część z nich wykorzystywała możliwości dodatkowego zarobkowania pokątnym handlem. Na terenie miasta oprócz Famago działał do połowy lat 90-tych duży Zakład Przemysłu Odzieżowego MIRA (pomiędzy ul. Słowackiego i Łużycką. Spory był też szyjący odzież Zakład OTIS, a także produkująca walizki, torby i tornistry Spółdzielnia Inwalidów DELTA (sporo tu zatrudnionych było Greków). Wymieniłem tu tylko największe z zakładów. Żaden z nich – niestety – nie przetrwał do dzisiaj.