Mój pierwszy post to: „Wycieczka kamperem”. Dlaczego? Bo to najświeższe wydarzenie w moim życiu. Bo to moja pierwsza podróż takim pojazdem. Bo kamper to marzenie wielu ludzi z naszego pokolenia i nie tylko… Nieraz widzimy jak emeryci z wielu krajów (wiadomo z jakich) spędzają swój cenny czas podróżując, bądź stacjonując na kampingach w kamperach. Niemal każdy ogląda się za takim wypasionym pojazdem z zaciekawieniem, a nieraz z zazdrością… Pamiętajmy też, że większość z naszego pokolenia otarła się w młodości o kampingi spędzając na obozach lub indywidualnie wakacje pod namiotem. Dzisiaj pokolenie lata 60-te to ludzie w przedziale 50-60 lat, którzy już są w jakiś sposób materialnie ustawieni. Zbliżamy się do, lub rozpoczynamy emeryturę. W kwestiach rodzinnych mogą nas krępować jedynie wnuki lub wymagający opieki rodzice. Ale jeżeli nie mamy takich ograniczeń, a do tego dopisuje nam zdrowie, posiadamy trochę kasy i chęci – to może kamper jest tym co nas uszczęśliwi?
Okazuje się, że w Polsce już istnieje całkiem nieźle rozwinięty rynek tej formy spędzania czasu. Ja z moimi przyjaciółmi wynajęliśmy 2 pojazdy na 3 doby. Wyjechaliśmy z Pieńska – skąd pobraliśmy nasze kampery z firmy: https://jedziemykamperem.pl/. Spędziliśmy czas na dwóch kampigach. Pierwszy nad jeziorem Lubniewice http://www.magiccamping.pl/galeria/#content . Drugi w Dziwnówku na kempingu: https://campingbialydom.com/ . Mieliśmy pecha z pogodą, bo weekend 7 -10 maja 2020 był chłodny – choć nie padało. Pandemia, wszyscy w maskach, restauracje tylko przygotowywały posiłki na wynos. Ale był to jedyny termin, w którym wypożyczalnia miała wolne jednocześnie 2 pojazdy, a wiadomo, że wszystko trzeba rezerwować z wyprzedzeniem. Zwłaszcza kampery. Natomiast wszystko inne okazało się strzałem w dziesiątkę. Naprawdę warta polecenia jest sama wypożyczalnia. Auta nowe, zadbane, czyste, maksymalnie wyposażone zarówno technicznie jak i sprzętowo (łącznie z leżakami i grillem). Sympatyczny właściciel. 170 konne jednostki z automatem świetnie radziły sobie podczas jazdy, a pobyt w nich to była prawdziwa przyjemność. Zadowoleni byliśmy z też z kampingów. Przy czym w Lubniewicach dodatkowo przesympatyczną osobą okazał się właściciel. Nie można tego powiedzieć o Białym Domu, ale w tym zakresie nadrobił wszystko restaurator prowadzący na kempingu świetną knajpę. Za to oba kempingi był naprawdę czyste, zadbane.
Cel naszego wypadu był jeden. Chcieliśmy sprawdzić jak będziemy się czuli w tych samochodach i czy rzeczywiście ten rodzaj turystyki będzie nam odpowiadał. Poniżej podzielę się swoimi przemyśleniami na ten temat.
Bez problemu można nabyć nowy pojazd. Ceny to 250 -300 tys zł. Drogo. Ale z drugiej strony 1 pokojowy apartament nad morzem to podobny koszt. Na wstępie przypomnę, że nie omawiam tu inwestycji pod wynajem, lecz staram się porównać obie inwestycje do własnego użytku. Kamperem przemieszczamy się – gdzie chcemy (w wersji zimowej – praktycznie przez cały rok). W kawalerce jesteśmy przykuci na stałe do miejsca, w którym mogą być np. uciążliwi sąsiedzi (zwłaszcza wakacyjno – weekendowi). Tu też mogą pojawić się jakieś inne problemy np. techniczne czy otoczeniowe. Spora część powie: ok. ale wartość kampera będzie spadała, a mieszkania raczej nie. Może nawet wzrosnąć. I to jest prawda. Używane 4, 6-letnie kampery to wydatek już „tylko” 140 – 180 tys zł. Lecz jeszcze raz powtarzam: nie rozpatrujemy tu inwestycji, lecz użyteczność w spędzaniu wolnego czasu. Naszego bezcennego czasu! I dlatego zakup kampera nie jest dla osób, które zaiwaniają całe życie tylko po to aby zabezpieczyć materialnie swoje dzieci i wnuki. Jest dla ludzi, którzy generalnie mają w nosie czy w schedzie po nich gówniarze dostaną mieszkanko, czy kupę złomu. Inna rzecz, że ten, kogo stać na taki zakup raczej ma też inne dobra materialne pozwalające na zaspokojenie oczekiwań swych spadkobierców.
Zawsze można kampera wynająć. To koszt ok. 500 – 600 zł / dobę (stare auta oczywiście kosztują mniej). Dołączając do tego opłaty eksploatacyjne (paliwo, środki czystości) oraz koszty kampingowe (100 -150 zł / dobę dla 2 osób z opłatą za energię) dojdziemy do wniosku, że nie jest to tanie spędzanie czasu. Nasz 3-dniowy wyjazd dla 2 dorosłych osób, po zliczeniu wymienionych wyżej kosztów – bez jedzenia – zamknął się kwotą ok. 2400 zł (1500 zł wypożyczenie, 400 zł kampingi, ok. 500 zł paliwo). W cenie 1900 zł (bez paliwa) – co daje kwotę 317 zł / osobodzień – mielibyśmy weekend w porządnym hotelu spa i to z wyżywieniem. Należy też pamiętać o (najczęściej zwrotnej) kaucji. W naszym przypadku było to 5 tys. zł za samochód. Dlatego nie jest to sposób na spędzanie czasu dla mniej majętnych. Ktoś zresztą słusznie może powiedzieć, że podróżować tą jednostką może przecież więcej osób. Nasze auta miały taką możliwość, z której zresztą skorzystali nasi przyjaciele. Zabrali dodatkowo dorosłą córkę i 2 maluchów. Nasze elektrycznie opuszczane spod sufitu drugie łóżko pozostało nieużywane. I dlatego było nam bardzo wygodnie. Ok. 7-metrowe auto miało wyraźny podział na część sypialniano – sanitarną oraz kuchenno – rekreacyjną. Przy większej ilości osób – przynajmniej na noc ten podział już jest niemożliwy. Jest wówczas ciasno. Zaczyna robić się bałagan – choćby przy poszukiwaniu rzeczy. Dlatego nawet obniżenie kosztu do ok. 158 zł / osobodzień (przy czterech osobach dorosłych) nie skusiłoby mnie do zagęszczenia kampera.
Opisałem poniesione przez nas koszty, ale zastanówmy się, czy lepiej jednak mieć własne auto, czy z wypożyczalni. Załóżmy, że chcemy łącznie w roku spędzać 3 lub 6 miesięcy w kamperze rocznie przez 10 lat. Przy kupnie auta za skromne 250 tys. zł (gotówka) po dziesięciu latach mamy spadek wartości ok. 150 tys. zł. W międzyczasie ponieśliśmy różne koszty serwisowe i ubezpieczeniowe. Dodajmy zatem do tych 150 tys. zł dodatkowo ok. 50 tys. zł. Zakładam, że auto stoi pod naszym domem -więc odpadnie koszt parkingu. Ale w tym wypadku jestem przekonany, że zabezpieczymy nasz pojazd wiatą – co skromnie licząc da nam łącznie – z konserwacją tego przybytku ok. 20 tys. zł. Z drugiej zaś strony moglibyśmy auto podnajmować. Ale nie sądzę, aby któryś z właścicieli korzystał z takiej możliwości. Pożyczenie pojazdu własnym dzieciom szybko skoryguje takie plany biznesowe. Tak czy owak, mamy ok. 220 tys. kosztów tj. 22 tys. rocznie co jest równe kwocie eksploatacji 1 miesiąca w ciągu roku. Przy trzech miesiącach eksploatacji da nam to 7 tys. / miesiąc. Ale przy 6 miesiącach to już jest tylko ok. 3667 zł/ miesiąc.
Natomiast przy wypożyczeniu za ok 300 – 400 zł dzienne (cena hipotetyczna po rabacie za długość wypożyczenia) da nam to 9 – 12 tys miesięcznie (90 – 120 tys w ciągu 10 lat). Z kolei przy eksploatacji 3 miesięcznej w roku, przez 10 lat da nam kwotę 270 tys zł (stawka 300 zł) lub 360 tys zł (stawka 400 zł). 6 miesięcy w roku to wynik dwukrotnie wyższy.
Wniosek: jeżeli ma to być sposób na twoje stałe spędzanie czasu i masz odłożonych ok. 300 tys., to kupuj. Jeżeli będziesz jeździł od czasu do czasu – ale krócej niż 2 miesiące w roku to wypożyczaj. To oczywiście wyliczenie z dużym uproszczeniem, ale daje jakiś pogląd na tą kwestię. Jeszcze bardziej za własnością będzie przemawiało natomiast kupno używanej jednostki. Np. 5-letniej w cenie ok. 150 – 170 tys. zł. I aby zamknąć przemyślenia w tym zakresie, to z kolei na rzecz wypożyczenia przemawiają dodatkowo takie kwestie jak ta, że prawie nic cię nie obchodzi – co związane jest z autem (ubezpieczenia, serwisy, drobne naprawy, wymiany części eksploatacyjnych) i że możesz ciągle zmieniać (dokonywać wyboru rocznika i modelu auta). Z kolei jako właściciel korzystasz z auta kiedy masz na to ochotę. Powiedzmy sobie bowiem szczerze, że w sezonie (niestety) dostępność pojazdów jest mocno ograniczona. A wcześniejsze rezerwacje nie wszystkich interesują i nie dla wszystkich są możliwe. No i na koniec: własne auto jednak możesz pożyczyć (czasami) swoim dzieciom…
Jak już wspomniałem, znacznie tańsze są pobyty stacjonarne. Przy stawce 300 zł – 500 zł (doba za 2 osoby) możemy już znaleźć się w porządnym hotelu z basenem. Ale co ważne – w cenie tej mamy śniadania i co najmniej obiadokolacje. I tu rodzi się pytanie dla kogo więc jest kamper? Odpowiedź jest prosta: dla kogoś, kto nie lubi lub ma dosyć stacjonarnego pobytu, a podczas urlopu lub kolejnej emerytalnej wyprawy chce się przemieszczać i jak najwięcej zwiedzić. A własny kamper dodatkowo jest dla osób, które chcą wyjechać dokładnie wtedy kiedy mają na to ochotę, a nie wtedy gdy można coś w końcu zarezerwować. O tej kwestii będę jeszcze pisał w swoich kolejnych felietonach. Należy też wspomnieć o specyfice spędzania urlopu na kempingach. Otwartość, towarzyskość sąsiadów (jak zawsze z wyjątkami), możliwość nawiązywania nowych znajomości, wspólne spędzanie wieczorów na świeżym powietrzu – to walory niespotykane przy pobytach hotelowych. Trzeba to po prostu przeżyć, aby tego doświadczyć! Podczas opisywanej wyprawy kampingi świeciły pustkami. My z żoną mieliśmy kiedyś przez ok. 2 lata przyczepę kempingową. Stąd temat jest nam dobrze znany. Oczywiście kamper może być też dla odludków! Są to najczęściej samowystarczalne pojazdy (łazienka, ogrzewanie, akumulatory, fotowoltaika, butla z gazem itp.). Taką jednostkę właśnie dostaliśmy z naszej wypożyczalni. Daje to możliwość biwakowania praktycznie w każdym (prawnie dozwolonym) miejscu, z dala od towarzystwa. Jak widzimy kamper to uniwersalny dom na kółkach. Możemy też w nim zainstalować swoje biuro czy pracownię. Zmęczeni podróżą zatrzymujemy się na parkingu i ucinamy sobie w nim – wygodnie – drzemkę. A przy tym wypożyczone przez nas auta prowadziło się niezwykle wygodnie. Auta miały niesamowitą ilość szafek, schowków, półek, i sporo przestrzeni ładunkowej. Czuło się, że każdy cm kwadratowy powierzchni jest zagospodarowany i zabudowany w sposób niezwykle przemyślany. Miękkie resorowanie zwiększa komfort- choć dla osób z chorobą lokomocyjną jest to akurat niekorzystne. Jedynym utrudnieniem w kierowaniu autem był silny, boczny wiatr.
I wreszcie wnioski końcowe. Kamper jest dla ludzi posiadających sporą kasę, którzy jednocześnie czują już przesyt hotelami i chcą doświadczać specyficznego życia na kempingach. Dla ludzi, którzy chcą sporo zwiedzić. Ceniących wygodę, a nawet luksus. Czujących się dobrze w towarzystwie innych osób. Dla tych, którzy chcą być niezależnymi poprzez możliwość wyruszenia w podróż gdy tylko przyjdzie im na to ochota. Na pewno jest to wspaniały pomysł na spędzanie czasu na emeryturze. Pracującym odradzam – choćby z opisanych wyżej przyczyn ekonomicznych – wchodzenie we własność takiego samochodu. Nie jest też opłacalne wypożyczenie auta na krótki 2,3-dniowy pobyt. Nie zdążycie się nacieszyć tym wspaniałym pojazdem. Zanim się z nim oswoicie, rozpakujecie, zapamiętacie gdzie co i jak, zanim dojedziecie na miejsce, to już trzeba będzie wracać. Stres, zmęczenie będą większe niż korzyści z frajdy mieszkania w kamperze. Nie stosujcie też substytutu w postaci dużo tańszej, choćby nawet luksusowej przyczepy kempingowej. Holowanie, manewrowanie, ustawianie – to jest przygoda dla młodych, a nie statecznych osób z naszego pokolenia.
Jeżeli chodzi o mnie to w kwestii kampera jestem bardzo na tak – ale jeszcze nie teraz. Jeżeli zdrowie i finanse pozwolą – to do przemyśleń na ten temat powrócę tuż przed przejściem na emeryturę. I między innymi dlatego napisałem ten artykuł, aby móc sobie łatwo przypomnieć swoje przemyślenia na ten temat.