Jedne z najprzyjemniejszych momentów w moim życiu, to te gdy podczas świąt lub innych uroczystości wspólne z całą rodziną oglądamy albumy ze zdjęciami oraz fotoksiążki. Po głównej części konsumpcyjnej, przy kawie i deserze przynoszę posiadane albumy i puszczam je w obieg. Biesiadnicy wspominają, komentują, dyskutują, zadają pytania. Zajęcie to jest na tyle wciągające, że nawet nasi rodzice potrafią wysiedzieć przy stole 4- 5 godzin.
Myślę, że przynajmniej dla części moich czytelników tworzenie albumów rodzinnych mogłoby być równie satysfakcjonujące. Już niedługo pojawią się na naszych kalendarzach Święta Bożego Narodzenia. Trudno o lepszą okazję do przedstawienia rezultatu naszej pracy. Być może niektórzy okryją w tym swoje, nowe hobby?
Dzisiaj – dzięki smartfonom niemal wszyscy robią zdjęcia. Ale niewielu wydobywa je z urządzenia na światło dzienne. A szkoda. Bo te uporządkowane, opisane i wydrukowane mogą stworzyć kronikę naszego życia. Mam wielu znajomych, których telefony są wypełnione tysiącami fotografii. Tylko ile osób ma do tego dostęp? Kto je oglądał? Najczęściej niewielu. A przecież nie każdy chce się eksponować na portalach społecznościowych.
Uporządkowany zbiór drukowanych zdjęć w albumie tradycyjnym, czy też w fotoksiążce od razu tworzy kronikę. Przecież najczęściej jeżeli układamy zdjęcia – to robimy to chronologicznie lub tematycznie. Każdy album jest więc kroniką czegoś. Życia, wycieczki, wydarzenia. I świetnie nadaje się do prezentacji.
Początkowo wkładałem zdjęcia do tradycyjnych albumów fotograficznych. Każdy jeden był zbiorem z całego jednego roku. Na paskach zapisywałem daty, wydarzenia lub miejsca wykonania fotografii. Kiedy odkryłem fotoksiążki od razu przeszedłem na tę formę rodzinnych kronik. W ten sposób ciężkie albumy fotograficzne zastąpiła poręczna i estetyczna drukowana książka. W tym roku wykonałem już dziesiątą kronikarską fotoksiążkę. Wszystkie noszą tytuł Nasz…. (i tu wymieniam dany rok).
Oczywiście jest wiele firm, które oferują ten produkt. Ja od początku związałem się z Cewe. Ich edytor jest niezwykle intuicyjny, ma ogromne możliwości i masę dodatków. Co ważne w razie potrzeby można skorzystać z telefonicznej pomocy udzielonej przez kompetentnego konsultanta i to nawet w niedzielę. To wielki plus. Ich książki są trwałe i wyśmienitej jakości. Oprócz rodzinnych albumów wydałem jeszcze kilka innych fotoksiążek. Wszak stanowią one też wspaniały prezent, którym można kogoś obdarować. Albo naszą pamiątkę ze szczególnego wydarzenia, tematu, jakieś osoby. Dlatego doskonale wiem o czym piszę.
Muszę przyznać, że nabrałem już sporej wprawy w ich tworzeniu. I tu udzielę Wam pewnej porady. Cały sekret w ich szybkim wykonaniu polega na odpowiednej, wcześniejszej segregacji zdjęć. Mogą nas wspomóc w tym różne programy fotograficzne. Ja robię to „ręcznie”. Nie gromadzę fotografii na kartach pamięci w aparacie lub telefonie, lecz je na bieżąco przenoszę na dysk komputera. Przy tej czynności je kataloguję. Otwieram plik któremu nadaję nazwę danego roku. W nim z kolei tworzę oddzielne pliki dla każdego miesiąca. A w razie jakiegoś szczególnego wydarzeni lub np. urlopu – otwieram kolejny plik w danym miesiącu. W ten sposób tworzenie kroniki z danego okresu jest dużo łatwiejsze. I druga porada. Kronikę robię po zakończeniu danego roku – na poprzednim wydaniu. Oczywiście zmieniam tła, układy i wszystko co oferuje nam ten świetny edytor. Dłuższe teksty tworzę w Wordzie i je dzielę, a następnie wklejam do pola tekstowego. Do fotoksiążki można zresztą wstawiać wiele różnych dokumentów, a także odpowiednio do potrzeb zwiększyć lub zmniejszyć ilość stron.
Chwile są ulotne, a i nasza pamięć nie zawsze nam pomaga w przywołaniu wspomnień. Nie odkładajcie tego zadania na później. Nie opisane zdjęcia mogą na zawsze zostać anonimowe, a przez to bezwartościowe. Ludzie tak wcześnie odchodzą. A wraz z ich odejściem zaprzepaszczone zostają informacje o tym kto, gdzie i kiedy był uchwycony na zdjęciu. Wykorzystajcie, że są z nami jeszcze rodzice, a może dziadkowie i spiszcie ich oraz swoją historię. Zbliża się zima, a wraz z nią długie wieczory. Może warto je wypełnić tworzeniem czegoś wartościowego? Czegoś co przetrwa i przedłuży pamięć o naszym życiu w sercach i umysłach tych, do których trafi nasza kronika.