Zapłać, śpij, jedz i spadaj….
To 5 gwiazdkowy hotel, w którym spędziłem z żoną 7 dni we wrześniu 2020 r. Mieliśmy standardowy pokój w części Resortowej. Było to pomieszczenie z przeszkloną, półokrągłą ścianą i ogromnym tarasem. Niestety jego wystawa była północno – wschodnia co w chłodnym wrześniu, a tym bardziej w późniejszych miesiącach nie stanowi żadnego atutu. Natomiast sam pokój był wyjątkowo ciasny. Hotel – a przynajmniej ta część, w której mieszkaliśmy ma jakiś problem techniczny ze ścianami. Widoczne są liczne pęknięcia tynku. Wystarczy odsunąć sztory.
W pokoju umieszczona była tylko jedna, niewielka, 2 drzwiowa szafa. Na pobyt weekendowy ok. Ale na dłużej lub w okresach jesienno – zimowych stanowczo zbyt mała. Brak w niej odpowiedniej ilości półek i całkowicie szuflad to dodatkowe kuriozum. Biurko też było bardzo małe. Ze względu na swój rodzaj pracy wożę ze sobą 17” laptop. Żeby go rozstawić musiałem najpierw wszystko co na nim stało porozsuwać. Ze względu na brak miejsca jedną z dwóch dużych walizek położyłem na górę szafy. Nie przyszło mi do głowy, że w hotelu 5–cio gwiazdkowym to miejsce nie było dawno odkurzone. Zresztą poziom bieżącego sprzątania w tym pomieszczeniu był daleki od ideału.
Wracając jednak do technicznych niedoskonałości to znalazłem ich kilka. Zacznijmy od łazienki, w której brak jest otwieranego okna, co przy tak dużym przeszkleniu (ściana z matowej szyby) daje efekt szklarni. Wchodząc tam rano w pogodny dzień można się spocić. Kabina wąska. Z powodzeniem weszłaby tu „90”. Umiejscowienie baterii i jej rodzaj przy tej ciasnocie powodowało, że nie raz się oparzyłem lub ostudziłem. Oczywiście w niezamierzony sposób. Nie jestem tęgi, ale ktoś szerszy ode mnie z pewnością nie raz zaklął biorąc kąpiel. Niedoskonałości dopełnia ciasny pojemnik – mocno obejmujący szczotkę klozetową. W pokoju niewłaściwie jest rozwiązany system gaszenia świateł z poziomu łóżka. Jednak prawdziwy niewypał to wejściowe drzwi. Estetyczne, ale piekielnie ciężkie, niemal pancerne. Trzeba było użyć naprawdę sporo siły aby je otworzyć. Moja żona, która nie należy do kruszynek ciągle na to narzekała. Ale już moja filigranowa 80- letnia mama, która stosunkowo często jeździ do hoteli niestety z tymi drzwiami by sobie nie poradziła.
Kolejna ciasnota z jaką się tu spotkacie to miejsca parkingowe (naziemne, bo z podziemnych nie korzystałem – więc nie wiem). Hotel ma też niezwykle małe lobby. W położonym opodal Marine Hotel, w którym byliśmy w ubiegłym roku nie spotkałem żadnego z opisanych wyżej mankamentów.
Diune Hotel jest jeszcze parę rzeczy, które mi się tu nie podobały. Zapłać, śpij, jedz i spadaj. Takie odczucie mieliśmy właśnie w tym obiekcie. Kompletnie nie było żadnych propozycji wieczornych dla gości. Mam tu na myśli jakieś występy, muzykę na żywo do słuchania, tańczenia, jednym słowem animacje. Podobnie sprawa wyglądała z dziennym zagospodarowaniem czasu klientów hotelu. Ja akurat rzadko z takich rzeczy korzystam, ale to ja mam wybierać, a nie hotel za mnie. Hotel ma mi składać propozycje. Owszem można było iść na drinka do kawiarni ale np. mnie samo siedzenie nie odpowiada. Z rozrzewnieniem wspominam poczciwy Unitral w Mielnie, w którym codziennie pracowało na pełnych etatach dwoje „kaowców”. I choć Unitral już też nie ten sam, to jednak ciągle ktoś coś (z branży kulturalno – rozrywkowej) proponuje tam swoim gościom. Podobnie zawsze coś ma do zaproponowania swoim klientom pobliska Arka SPA. Tam tętni życie. A w takim molochu jak Diune Hotel – kompletnie nic. I aby zapobiec domniemaniu, że taka sytuacja w tym względzie wynikała z powodu pandemii – to chcę zaznaczyć, że we wrześniu cały Kołobrzeg pulsował energią. W parku i knajpach odbywały się potańcówki i dansingi, a promenada, deptaki i molo kipiało życiem – także „artystycznym”.
Owszem w tym czasie na terenie obiektu obowiązywało noszenie maseczek. Ale niestety jak to w Polsce jeden to przestrzegał, a drugi ignorował. Natomiast nikt z obsługi hotelu (tym drugim) nie zwracał uwagi. Sami byliśmy świadkami jak na obiad (mieliśmy wykupiony wariant z 3 posiłkami) wparowała grupa uczestników jakiegoś szkolenia odbywającego się w jednej z sal konferencyjnych hotelu. Prawie nikt z nich nie miał założonej maseczki mimo, że taki obowiązek był, a przy wejściu witał gości dyżurujący kelner…
Całkowicie niezrozumiałym jest czas zamykania basenu. Przy takiej liczbie gości i braku innych rozrywek powinien być on czynny przynajmniej do 22:00. Zbyt mało hotel ma do zaoferowania leżaków i parawanów. O tym, że w ogóle są dowiedzieliśmy się od innych gości hotelowych. Oczywiście wypożyczenie tego sprzętu jest odpłatne. A mimo to – we wrześniowy ciepły dzień – po godz. 12:00 nie było już nic. Latem trzeba chyba tę sprawę załatwiać przed śniadaniem. Masakra! Wystarczy, że tacham ze sobą swoje rowery – bo te oferowane przez hotele najczęściej pozostawiają wiele do życzenia. Ale przywożenie własnych leżaków do 5-cio gwiazdkowego hotelu to byłoby już kuriozum.
Za co można pochwalić Diune Hotel & Resort by Zdrojowa w Kołobrzegu? Na pewno za położenie przy deptaku i plaży – choć droga dojazdowa to kolejne nieporozumienie. Smaczne jedzenie. Nie wyobrażam sobie zresztą aby w 5 –cio gwiazdkowym hotelu ktoś mógł narzekać w tym zakresie. Pochwalić muszę też sprawną obsługę kelnerską. Przy dużym spiętrzeniu gości w wielu hotelach kelnerzy (głównie z powodu oszczędności personalnych, ale nie tylko) nie radzą sobie z uzupełnieniami naczyń, potraw, sprzątaniem. Tu wszystko odbywało się na bieżąco. Obiekt ma nieźle wyposażoną salkę do ćwiczeń (siłownię) i pokój zabaw dla dzieci. Pochwalić muszę też za stół do tenisa, głównie za to, że jest i to w niezłym miejscu. Niestety ten sprzęt o wartości 1-3 tys zł nie znajduje się we wszystkich hotelach, a czasem jak już jest to tak usytuowany, że ciężko z niego korzystać (np. w Sandrze SPA w Karpaczu). I wreszcie muszę pochwalić część SPA z ładnym widokiem z sauny i bardzo ciepłym basenem. Brawo – to rzadkość. Większość basenów w hotelach ma temperaturę zbyt niską jak dla rekreacyjnego korzystania z nich.
Biorąc pod uwagę kategorię hotelu to stwierdzam, że minusów jest tu sporo. A w każdym razie te wymienione mają dla mnie przeważające znaczenie.
Dużo jeżdżę i mam już pewną skalę porównawczą. Należę do osób aktywnych i naprawdę dużo czasu spędzam po za domem. Jednak nie pogodzę się z polityką tego czy innych podobnych hoteli: zapłać, śpij, jedz i spadaj… Jest ona dobra dla hotelu miejskiego, a nie obiektu przyjmującego gości głównie na wypoczynek i relaks.